Dzisiejszy post trochę z innej bajki. Do jego napisania skłoniła mnie pewna krótka wymiana zdań ze znajomym. Wychodząc z przedszkola natknęliśmy się na siebie..Zapytał: Co tam ? Ja na to: Powolutku. A u ciebie?On : Jeszcze wolniej... Tak, rozmowa nie była super inteligenta i błyskotliwa, ale co nie co określa życie w małym mieście. W sumie nie wiem czy trzydzieści parę tysięcy mieszkańców to mało, ale rytm życia w takim mieście na pewno jest inny niż w dużym, powiedzmy takim dwustu tysięcznym. Nie stoję w gigantycznych korkach. Wszędzie mam blisko: sklep, szkoła, kościół, przychodnia i mimo że mieszkam praktycznie na końcu miasta. Chętnie chodzę piechotą do tego mojego" centrum ":) Wychodzę rano na balkon, słychać śpiew ptaków i szum brzóz i klonów. Lubię to miejsce. Mam dużo szczęścia, że mieszkam blisko lasu, z dala od miejskiego zgiełku..
Ta krótka rozmowa również uświadomiła mi, że żyję wolno, bez pośpiechu. Mam czas na herbatkę i nie daję się zwariować domowym obowiązkom :) Wiem, nie pracuję i powiedzmy mam na "wszystko" czas. Gdy masz pracę na etacie wygląda to inaczej. Oczywiście nie jest tak, że nigdy się nie spieszę. Tak dobrze
nie ma.
Wczoraj na przykład zamiast wracać z przedszkola prosto do domu, wybraliśmy się na przystań pooglądać żaglówki i poczuć wiaterek z nad jeziora.
nie ma.
Wczoraj na przykład zamiast wracać z przedszkola prosto do domu, wybraliśmy się na przystań pooglądać żaglówki i poczuć wiaterek z nad jeziora.
Cieszę się z tych lat poświęconym dzieciom, że zostałam z nimi w domu. W pewnym sensie to luksus. Ciężko wyżyć z jednej średniej pensji. Nigdy jednak nie narzekaliśmy, bo jakoś tak wszystko się układało i układa, że możemy wyjechać na wakacje czy kupić meble. Zresztą nie mamy dużo wymagań.
Wystarczy spacer po lesie, wypad nad jezioro czy wspólna kawka z lodami w naszej ulubionej restauracji.
Za to mam kwiatki od Hani z każdego spaceru i konika pomalowanego przez Jasia.
Za to mam kwiatki od Hani z każdego spaceru i konika pomalowanego przez Jasia.
Życie w małym mieście ma też swoje wady. Jedna, najważniejsza dla mnie obecnie to brak pracy. Po kilku latach w domu, chcę, potrzebuję iść do pracy. Hania idzie do szkoły, Janek do przedszkola (prywatnego, bo na publiczne się nie załapałam, przecież nie pracuję i mogę z dzieckiem siedzieć w domu:), więc szukam i szukam... Może do września uda mi się coś znaleźć ( przedszkole samo się nie opłaci:). W małym mieście brak jest rozrywek. Mniej możliwości na rozwój zawodowy, jakieś fajne kursy. Inne wady? Myślę, że reszta rzeczy wymaga ruszenia się z mieściny do Wielkiego Miasta. Nawet dla zdrowia psychicznego :)
A poniżej mój mikroświat w obiektywie.
Moja ukochana skalnica.
A w sobotę ruszamy na Wielką Wyprawę.. Zwiedzamy Poznań, potem jedziemy do Pragi, z powrotem zahaczymy o Wrocław i do domku :) Cały tydzień w drodze. Może uda się zrobić małą relację z trasy:)
Na koniec mały konkurs. Gdzie jest pszczoła ?
Pozdrawiam i ściskam.
Dużo słońca i miłego tygodnia!
Kasia
Pszczółka na kwiatku :)
OdpowiedzUsuńJa też mieszkam w stosunkowo małym mieście. chwalę sobie, ze wszędzie mam blisko. choć czasem tęsknie za gwarem dużego miasta. np. Poznania, w którym mieszkałam 8 lat :)
Witaj! Jak robię wypady do Duzego miasta to dopiero doceniam miejsce gdzie mieszkam..
UsuńZawsze są plusy i minusy mieszkania czy to w dużym, czy małym mieście.
OdpowiedzUsuńSkalniak podziwiam i dzieło "Picassa" również :)
Miłego dnia, Marta
Dziękuję! Ściskam!
UsuńDzień dobry,
OdpowiedzUsuńJa obecnie mieszkam w mieście, chyba z tych większych, chociaż i tak tylko kilka ulic codziennie przechodzę, wszystko mam pod ręką - takie mam szczęście. A pochodzę ze wsi, która kiedyś miała gospodarstwa rolne i była prawdziwą wsią - teraz to raczej tylko nazwa. Nawet konia nie spotkasz :(
Podzielam Wasze zdanie, o plusach i minusach. Ale mając do wyboru dojeżdżanie 2xdziennie po 30km do pracy, stanie w korkach, wstawanie z brzaskiem i powroty po zmroku do mojej wsi, niestety zdradziłam ją z miastem,
Czasem się śmieję że mam ciszej na moim balkonie, więcej ptaków słyszę i częściej jestem w parku, niż na wsi przy drodze krajowej "10", gdzie do lasu to raczej na pieszo nie pójdę, a jak pójdę to trafię na wysypisko śmieci...bo las wszystko przyjmie, co mu homosapiens podrzuci.
Tęsknię za mieściną o której piszesz Kasiu, i bardzo Ci zazdroszczę miejsca....gdyby nie ten deficyt miejsc pracy.
A może to znak że trzeba coś otworzyć "na własną rękę" i zostać na miejscu?... wiem, wiem, łatwo mówić, trudniej zrobić.
pozdrawiam serdecznie
K.
Ja też ze wsi, też mieszkałam w dużym mieście,a teraz mieszkam w małym :) Trzeba znaleźć złoty środek. Własny interes.. własnie zamykamy szkółkę drzewek ozdobnych i myslimy co tu robić:) Pozdrawiam!
UsuńJa żyję szybko, bardzo szybko.Czas wypełniony co do minuty.Pracuję od 10.00 do 18.00stej, i muszę tak gospodarować czasem żeby ze wszystkim się wyrobic.Teraz klikam z pracy a tu takie cudne słońce za oknem i myślę sobie jakie piękne foty bym dziś zrobiła na bloga a muszę tu siedzieć:(
OdpowiedzUsuńSzybkie czasy nastały.. Co robić? A ja szukam pracy.. Buziaki!
UsuńPraga piękna, aż chciałabym tam wrócić:)
OdpowiedzUsuńChcemy się przekonać...tyle o niej słyszeliśmy..Chcemy przeżyć przygodę:)
UsuńNa początek pszczoła- dolny prawy "prawie" róg ;)
OdpowiedzUsuńPięknie tam Kasiu u Ciebie, a najbardziej to ogródka zazdroszczę (i strychu) a zaraz potem jeziora i żaglówek ;)))
Pozdrawiam, z nieco większego ale i tak niewielkiego miasta!
Marta :)))
:)100 punktów dla Ciebie:)) ogródek to moja duma:) Ściskam Martuś!
UsuńJa też mieszkam w małej mieścinie- z jeszcze mniejszą ilością mieszkańców ale wszystko co napisałaś się zgadza-są plusy i minusy,z tych to przede wszystkim brak pracy ;/ Nawet jeśli człowiek chce coś sam zrobić i założy jakąś działalność,to po po roku i tak trzeba będzie zwijać bo tylko dopłaca się do "interesu". Ot,małomiasteczkowa proza życia.
OdpowiedzUsuńAle oczywiście są i dobre strony i raczej nie wyobrażam siebie w większym mieście-no chyba,że bym musiała ;p
Udanej wycieczki!
Brak perspektyw dobrej pracy...samo życie.. I te roczne biznesy..śmieszne..ale trzeba próbować..:) pozdrawiam!
Usuńi ja mieszkam w mniejszym mieście i dopiero teraz zaczynam to doceniać, po 8 latach spędzonych w wielkim mieście ok. 2 mln mieszkańców, znowu wróciłam do małej mieściny :) życie toczy się tutaj jakby wolniej, i choć brakuję czasem tego gwaru, zawsze pociesza mnie myśl że i my do lasu mamy bliziutko jak Ty :) niestety żaglówek nie mamy. Szerokiej drogi ! będę czekać na relację.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że doceniasz życie w mniejszym mieście. Lubię gwar dużego miasta..tak z jeden dzień..Jeszcze bardziej lubię mój spokój mieściny:)
UsuńBardzo ładne żaglówki, w mojej okolicy niestety nie ma przystani, skalniak prezentuje się bardzo ładnie.Bardzo udane zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPrzed wami bardzo ciekawa wyprawa, mam nadzieję że będzie udana i z niecierpliwością czekam na fotorelacje oraz wrażenia z podróży.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dzięki Aniu.. Dla nas to Wielka Wyprawa...bo nasze maluchy na pewno nie pozwolą nam się nudzić :)) Ściskam!
UsuńWiem, że bez pracy ciężko, a w małym mieście tym bardziej ciężko o nią, ale bardzo chętnie bym się zamieniła. Ja niby też mieszkam w małym mieście, ale jednak tak blisko tego WIELKIEGO, w którym bywać muszę codziennie no i codziennie tracę łącznie około 3 pięknych godzin życia na dojazdy. Wszystko tu dzieje się tak szybko, a ja chyba robię się stara i już nie chcę tak szybko ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko dobrze jest wysiąść po południu z pociągu i odetchnąć troszkę innym powietrzem, a latem w sobotę wybrać się na prawdziwy targ :)
Doceniaj Kasiu swój spokój każdego dnia przy porannej herbatce, słuchając śpiewu ptaków, widząc słońce i te piękne roślinki! A praca się w końcu znajdzie! :)
Ja właśnie doceniam to, że mam takie spokojne miejsce, że nie tracę czasu na dojazdy, korki itp. Jak
Usuńna razie ciągniemy bez mojej pracy :) Wierzę, że coś się dla mnie znajdzie:)) Pozdrawiam !
Czy to miejsce to Pułtusk może?
OdpowiedzUsuń:)) nie..Warmia i Mazury!..
UsuńO, zapraszam , do W-wia w którym mieszkam :)
OdpowiedzUsuńOd razu widać, że to Mazury ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem o czym piszesz, choc ja mieszkam na polu, hehe, do najblizszego " miasta" mam 4 km a i ono jest duzo mniejsze od Twojego. A w Twoim miescie Kasiu spedzilam wiele szczesliwych chwil, rodzice maja lodke na tej przystani:) I choc od lat tam nie bylam, to nie trace nadzieii, ze jeszcze tu wroce:)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Małe miasta mają też swój urok, którego na początku nie dostrzegamy.
OdpowiedzUsuń